W czwartkowe popołudnie 24 stycznia br. w Saloniku Artystycznym KBP po raz kolejny spotkała się młodzież, która od listopada 2018 r. tworzy Młodzieżowy Klub Książkowy w naszej bibliotece. Nowy rok w klubie rozpoczął się od przeczytania i omówienia jedynej powieści irlandzkiego pisarza Oskara Wilde’a - „Portret Doriana Graya”.
Choć od pierwszego wydania w 1890 r. minęło prawie 130 lat, historia pięknego młodzieńca, którego dusza zostaje uwięziona w portrecie jest znana dość dobrze, być może również dzięki ekranizacjom książki (m.in. z 2009 roku). Jednak znać książkę to jedno, a odpowiedzieć na pytanie: jak ja ją odczytuję i zająć stanowisko wobec problemów w niej poruszanych to coś zupełnie innego.
Żeby to zrobić, trzeba było najpierw „przekopać” się przez język powieści, który z jednej strony dziś już jest archiczny, z drugiej - naszpikowany „złotymi myślami” i zdaniami wyrażającymi światopogląd Wilde’a. Przy okazji zauważliśmy, że dużo łatwiej było czytać „Portret…” w skupieniu i ciszy, wtedy warstwa leksykalna przestawała być problemem. Ale kto dziś tak czyta? Przecież czytanie trzeba „wepchnąć” pomiędzy oglądanie filmu, pisanie wiadomości, udzielanie się w mediach społecznościowych, naukę, często wykonując kilka z tych czynności na raz…
Ale gdy już doszliśmy w dyskusji do problemów poruszanych w fabule, okazało się, że jesteśmy dość jenomyślni. Dorian Gray, choć w jednych budził więcej zrozumienia a u innych nie znajdował go w ogóle (być może dlatego, że Wilde zarysowując proces jego przemiany z wydelikaconego młodzieńca w potwora zastosował spory przeskok fabularny, o - ba! – dwadzieścia lat) skłonił nas do rozmowy o tym, czym dla nas jest wizerunek, czym jest wywieranie wpływu na innych i uleganie mu, czy aby nie mamy problemu z ponoszeniem konsekwencji własnych wyborów i czynów.
W tym właśnie momencie w rozmowie (bo skojarzenia literackie chodzą niezbadanymi ścieżkami) pojawił się w naszej rozmowie Wiedźmin Geralt, powołany do życia przez Andrzeja Sapkowskiego w 1986 r. I od razu skłonił nas do porównań, a te z kolei pozwoliły wysnuć najważniejszy wniosek, jaki wyciągnęliśmy z lektury „Portretu…”. I Dorian Gray i Wiedźmin Geralt (jakkolwiek z różnych pobudek) czynili zło. Podstawową różnicą w ich postawie (wpływającą właściwie na wszystko – losy i odbiór czytelniczy) był ich stosunek do tego zła. Dorian rozpaczliwie zakłamywał prawdę o sobie (mógł sobie na to pozwolić, skoro wszyskie konsekwencje „ponosił” jego portret), pomniejszał znaczenie czynionego przez siebie zła. Geralt stawiał sprawę jasno – zabiłem, oszukałem, ukradłem i odpowiem za to… I to dlatego jego bardziej lubimy.
Jakkolwiek więc lektura „Portretu…” najeżona była trudnościami, warto było je pokonać. Dzięki niej każdy z uczestników dyskusji wyciągnął z powieści własne wnioski i zajął stanowisko wobec problemów, rzec można, fundamentalnych.
MJ