Kałuża smutku
Czasem w życiu jest wesoło, a czasem jest smutno… Wesoło jest wtedy, gdy człowiek się wyśpi, gdy świeci słońce, gdy na śniadanie zje się coś ulubionego (w moim przypadku to jajecznica, a wy co najbardziej lubicie jeść na śniadanie?), gdy dostanie się wymarzony prezent. Smutno jest wtedy, gdy trzeba wstawać kiedy za oknem jeszcze jest ciemno, gdy pada deszcz, gdy w szkole ktoś nam dokucza albo się z nas śmieje. Zdarza się też tak, że wesoło i smutno robi się zupełnie bez powodu, prawda? O takim smutku z wielu powodów, albo właśnie bez jakiegoś konkretnego powodu opowiada książka Anny Augustyniak pt. „Kałużysko”, którą chciałabym razem z wami przeczytać!
Anna Augustyniak
Kałużysko
Wydawnictwo Albus
Poznań, 2023
Książkę możecie wypożyczyć w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)
Poznajcie Kubę Nawrockiego. Kuba ma sześć lat, mamę, tatę, starszego o dwa lata brata Emila i młodszą siostrę zwaną Piszczydłem, i kota Cynamona, i ulubioną maskotkę - Paprocha Kalosznika. Kuba lubi długo spać a nie lubi zieleniny, którą mama przemyca mu na talerz. Kuba lubi cię cieszyć!
Emil też kiedyś był radosny, ale odkąd poszedł do szkoły wszystko się zmieniło. Jakoś niespecjalnie interesowało nauczycieli to, że Emila fascynowały chmury i potrafił nazwać prawie każdą z nich. Raczej zwracali uwagę, że nie potrafi usiedzieć grzecznie na krześle, nie słucha, pyta o różne rzeczy (czyli przeszkadza w lekcji). Emila z tego wszystkiego bolała głowa i brzuch. Aż którejś środy, przed wyjściem z mieszkania do pracy, przedszkola i szkoły, Emil nie wytrzymał… Podczas gdy Kuba zakładał buty, Piszczydło skarpetki, mama patrzyła nerwowo na zegarek i tłumaczyła, że nie może po raz kolejny spóźnić się do pracy, Emil się rozlał. Po prostu z chłopca zmienił się w kałużę obojętnej na wszystko szarobłękitnej wody.
Cóż było robić? Najpierw mama ostrożnie przelała Emila do wiaderka. Później nie musiał już iść do szkoły (na szczęście był czerwiec i wkrótce kończył się rok szkolny). Wreszcie tato zabrał do samochodu mamę, Emila w wiaderku, Kubę i Piszczydło i wszyscy razem pojechali na wakacje do domku Baby Jagi. Oczywiście nie chodzi o prawdziwą czarownicę z baśni, ale o babcię Jadwigę, mamę mamy.
Na wakacje do Baby Jagi oprócz prawie całej rodziny Nawrockich (bez taty, który musiał wrócić do pracy) zjechały również ciotki i kuzynostwo. Kuba nie miał więc na co narzekać, mógł spędzać czas na zabawach na świeżym powietrzu, penetrować tajemniczy strych, budować bazę pod wierzbą na łące… Przeszkadzały mu w tym tylko mżący deszcz i Emil w wiadrze. Dlaczego Emil, spytacie? Ano dlatego, że Kuba bardzo chciał, żeby jego brat przestał już być kałużą i zaczął znowu być chłopcem. Tym bardziej, że okazało się, że to zawsze Emil miał najlepsze pomysły na zabawy, potrafił opowiadać o różnych rzeczach i znał się na chmurach. Dlatego Kuba, choć w tym roku Emil nie robił tych wszystkich rzeczy, tylko falował jak woda, wszędzie taszczył ze sobą wiaderko z bratem, mając nadzieję, że jego zainteresowanie i uwaga w końcu odczarują brata.
I wiecie co? Czasami to działało! Czasami na powierzchni wody w wiaderku pojawiały się fale, a czasami bańki… A czasami zupełnie nie. I zrobiło się tak, że nie tylko Emil był nieobecny, ale i Kuba zaczął coraz częściej być smutny. Czuł nawet wyrzuty sumienia wtedy, kiedy cieszył się z zabaw z kuzynami, z budowania bazy, z obiadów gotowanych przez Babę Jagę, z buszowania po zakamarkach domu i po strychu. Na szczęście zauważyła to ciocia Su, która była psycholożką, czyli osobą która zna się na uczuciach. A ciocia porozmawiała z mamą, a mama porozmawiała z Kubą.
Mama wytłumaczyła, że Emil choruje na emocje, nie potrafi poradzić sobie ze swoim smutkiem, który dopadł go w szkole. I że dużo osób pomaga Emilowi nauczyć się jak oswajać strach, smutek, złość. Ale niestety nikt nie może się tego nauczyć za niego. Emila nie wolno poganiać, nie powinno się też na niego złościć za to, że jest rozlany. Trzeba po prostu na niego poczekać.
Ale to wcale nie znaczy, że życie Kuby ma stanąć w miejscu, podczas gdy będzie czekał na Emila. Kuba może a nawet powinien się bawić, śmiać, zachowywać tak, jak do tej pory. Powinien też, jak do tej pory, opowiadać bratu o swoich zabawach i zapraszać go do nich, kto wie, może dzięki temu na powierzchni wody w wiaderku coraz częściej będą pojawiać się fale i bańki!
Kochani, gdy to przeczytałam, pomyślałam sobie, że to bardzo mądre słowa mamy, bo my też nie zawsze wiemy jak się zachować w obecności kogoś, kto jest smutny, albo się boi, albo jest zły. A czasami wystarczy po prostu być! Być obok ze swoją radością, ale też czasem ze swoim smutkiem. Bo chyba tak naprawdę kluczem do zrozumienia czyichś emocji jest poznanie własnych! Na pewno pomagają w tym książki, na pewno pomoże w tym przeczytanie „Kałużyska”, do którego bardzo Was zachęcam!