Dzień dobry, cześć i czołem Noskowiczki i Noskowicze! Choć pogoda za oknem zachęca do spędzania każdej wolnej chwili na świeżym powietrzu, jestem pewna że każdego dnia znajdujecie kilka, kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt minut na to, bo wsadzić nos w książkę! I dlatego czekacie na nasze kolejne książkowe polecajki. Spełniam więc Wasze życzenie i prezentuję trzy tytuły, spośród których na pewno wybierzecie ten najodpowiedniejszy dla siebie (choć ja jak zwykle zachęcam gorąco do przeczytania wszystkich trzech!) No to lecimy!
Dla tych, którzy lubią opowieści z dreszczykiem…
polecam historię najsłynniejszej na całym świecie autorki kryminałów - Agathy Christie. Książka pod tytułem „Agatha Christie” została napisana przez Marię Isabel Sanchez Vegara i zilustrowana przez Elisę Munsó, a wydało ją w 2021 roku wydawnictwo Smart Books. Jest to kolejna książka w serii Mali Wielcy - która to seria przybliża nam życiorysy znanych osób (pisarzy, naukowców, wynalazców, aktorów itp.) w formie krótkich opowiadań z wieloma wspaniałymi ilustracjami.
Agatha urodziła się w 1890 roku (czyli 134 lata temu) w Wielkiej Brytanii. Jako mała dziewczynka uwielbiała czytać książki, ale nie wystarczało jej samo śledzenie fabuły - wymyślała swoje własne zakończenia poznawanych historii. Najbardziej podobały jej się opowieści detektywistyczne, w których bohater musiał odkrywać tajemnice i rozwiązywać zagadki.
Kiedy Agatha miała 24 lata (ależ mi tu wskoczył rym!) wybuchła I wojna światowa. Nasza bohaterka, podobnie jak wiele innych kobiet, zgłosiła się na ochotnika do pomocy w szpitalu polowym. Pracowała również w aptece. Tam właśnie zafascynowały ją toksyczne substancje i trucizny, których używało się przy produkcji leków.
Kiedy wojna się skończyła, Agatha postanowiła połączyć swoje zamiłowanie do książek, bogatą wyobraźnię i wiedzę o truciznach i… napisała swoją pierwszą książkę kryminalną. Był rok 1920, książka miała tytuł „Tajemnicza historia w Styles” a do literatury światowej wkroczył wymyślony przez Agathę detektyw Herkules Poirot. Nieco zarozumiały Belg ze starannie wypielęgnowanym wąsikiem miał przenikliwy umysł i potrafił zauważyć nawet najdrobniejsze szczegóły, które zestawione ze sobą ułatwiały rozwiązanie zagadki. Właściwie nie było tajemnicy, której Herkules nie potrafiłby odkryć. Dlatego książki Agathy Christie, których był bohaterem, cieszyły się olbrzymią popularnością.
Agacie nie wystarczało jednak pisanie tylko o Herkulesie. Wkrótce wymyśliła starszą pannę Marple. Osobę, która z wyglądu wydawała się zupełnie nieszkodliwą staruszką, ale tak naprawdę była postrachem dla popełniających przestępstwa. A to znowu dzięki swojemu umysłowi ostremu jak brzytwa.
Agatha w ogóle uważała, że najważniejszy jest intelekt. I odrobina tajemniczości. Sama zresztą miała w swoim życiu co najmniej jedną wielką tajemnicę. Wyobraźcie sobie, że w 1926 roku trzydziestosześcioletnia Agatha, wówczas już znana pisarka, zniknęła bez śladu na 11 dni, wywołując tym samym olbrzymią sensację i poruszenie w całym kraju. A najdziwniejsze jest to, że nigdy nikomu nie powiedziała co się z nią działo i do dziś ta tajemnica z jej życia pozostaje nierozwikłana.
Jednym słowem Agatha Christie była nietuzinkową osobą, a jej książki do dzisiaj utrzymują się w czołówkach list najchętniej kupowanych tytułów. Myślę, że warto poznać jej biografię, zwłaszcza jeśli lubicie czytać kryminalne historie. Bo za kilka lat, gdy już będziecie trochę starsi, może również wy zostaniecie fanami kryminałów Agathy Christie!
Dla tych, którzy chcą być dobrze wychowani...
przychodzę z „Wielką księgą dobrych manier” napisaną przez Nathalie Depoorter i Marianne van der Walle, a wydaną w 2023 roku przez Artbooks.
Od razu was uspokoję, nie jest to kolejny bardzo poważny poradnik savoir-vivre’u, pełen słów tak trudnych jak wspomniany już savoir-vivre i restrykcyjnych zasad użycia dwunastu rodzajów sztućców z różną ilością zębów do jedzenia homara. Choć o sztućcach i jedzeniu też co nieco w tej książce napisano. Ale autorki zrobiły to w sposób lekki, łatwy i przyjemny, w dodatku z dużą dozą humoru i pełnym zrozumieniem dla ludzi w waszym wieku, którzy czasami MUSZĄ wstać od stołu po flamaster, choć jedna z zasad etykiety głosi, że od stołu wolno wstawać dopiero wtedy, gdy wszystkie siedzące przy nim osoby skończą posiłek (najwidoczniej wymyślił ją ktoś, kto nigdy nie potrzebował flamastra!).
Ale nie samym jedzeniem człowiek żyje. Czasem jeszcze wypada coś powiedzieć. Choć z tym też może być problem. Zwłaszcza wtedy, gdy siedzicie przy stole razem z ciotkami, wujkami, babciami, dziadkami i kuzynami w trzeciej linii i czekacie aż wszyscy skończą jeść (bo wiecie - nie wolno wstawać!) a oni guzdrzą się i opowiadają jakieś niestworzone historie, które tak naprawdę nikogo nie interesują. Cóż, wtedy etykieta nakazuje nam nie przerywać temu, który aktualnie ma głos, choćby plótł androny. Co gorsze, ta sama etykieta wymaga od nas, byśmy wyrażali zainteresowanie opowieścią ciotki, wujka, kuzyna… Na szczęście autorki „Wielkiej księgi dobrych manier” podpowiadają jakich zwrotów użyć, by wyjść na naprawdę grzeczne, dobrze wychowane dziecko. Niektóre z nich są tak sprytnie skonstruowane, że automatycznie odbierają głos ciotce, wujkowi, kuzynowi… i przekazują go wam (jak w jakiejś grze planszowej). Nie wierzycie? Wystarczy, że powiecie „Mnie też ostatnio przydarzyło się coś podobnego”, albo „Aha, ja też tak zawsze mam” i bam! już macie szansę na opowiedzenie swojej własnej historii.
Pamiętajcie tylko, że nie zawsze wypada mówić wszystko. Jeśli nie jesteście pewni, czy jakaś wiadomość nie jest tajemnicą, lepiej nie przekazujcie jej koleżankom i kolegom na dużej przerwie. Nie pytajcie nowego narzeczonego ciotki czy zawsze był taki gruby. Nie przeklinajcie. A gdybyście mieli jakieś wątpliwości, to kierujcie się zasadą, że mowa jest srebrem a milczenie złotem.
Chyba najlepiej to widać w komunikacji publicznej. Jeździcie czasem autobusem albo pociągiem? Jeśli nie, to wierzcie mi - kiedyś w końcu pojedziecie! I tam bardzo szybko się przekonacie kto jest a kto nie jest dobrze wychowany. Ten, który głośno rozmawia przez telefon - nie jest! W końcu co innych pasażerów obchodzi operacja jelita grubego wuja Feliksa, którego zna tylko osoba głośno mówiąca do telefonu… Po pierwsze, zdradza tajemnicę wuja Feliksa a po drugie - przeszkadza innym podróżnym (przy okazji, wujowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!). Ten, który zajmuje więcej niż jedno miejsce siedzące - nie jest! Ej, kolego, inni też by chcieli przycupnąć. Ten, który nie ustępuje miejsca starszym - nie jest! A gdyby to twoja babcia chwiała się na zakrętach podczas gdy ty wygodnie umoszczony na siedzeniu zerkasz przez szybę bo udajesz, że jej nie widzisz?
Dobra! Tyle o autobusach! W „Wielkiej księdze…” znajdziecie jeszcze mnóstwo innych tematów, np. dotyczących włoskich makaronów, składania serwetek, bekania i puszczania bąków, brania ostatniego kawałka tortu… Autorki cały rozdział poświęcą zasadom etykiety, które nie mają żadnego sensu, a ponieważ jest ich aż tyle - podsumują te najważniejsze w piętnastym rozdziale (co wcale nie znaczy, że możecie od razu przeskoczyć do niego i udawać, że przeczytaliście całą książkę). Na osłodę waszych trudów przy zgłębianiu zasad etykiety autorki pokażą wam, że niektóre dzieci na świecie mają jeszcze gorzej niż wy! Jakbyście np. mieszkali we Francji, to musielibyście nauczyć się jeść mandarynkę nożem i widelcem! Więc nie narzekajcie - zawsze może być gorzej!
Dla tych, którzy chcą przeczytać o niesamowitej ucieczce…
polecam „Uciekinierów” napisanych przez Ulfa Starka i wydanych w 2023 roku przez Zakamarki.
Cała opowieść zaczyna się od „małej” ucieczki małego Gottfrieda. Zamiast na trening piłkarski jedzie do szpitala, żeby odwiedzić dziadka - dużego Gottfrieda. Co prawda mógłby tam pojechać samochodem z tatą... Tymczasem musi przesiadać się z metra na autobus a potem jeszcze kombinować, jak pobrudzić swój strój do piłki, żeby mama nie przyłapała go na kłamstwie. Ale tato nie chce za bardzo odwiedzać swojego taty. Mówi, że ma za dużo obowiązków w gabinecie dentystycznym, a poza tym dziadek jest trudny. Dorośli zazwyczaj używają tego słowa, by określić kogoś z kim się nie dogadują, a tato nie dogaduje się z dziadkiem. Dlatego zawsze mówi, że pojadą do niego z małym Gottfriedem w sobotę, a w sobotę mówi o następnej sobocie. I dlatego mały Gottfried postanawia pojechać sam.
Dziadek, duży Gottfried, w ogóle nie jest zadowolony z pobytu w szpitalu. Być może dlatego często wpada w złość, mówi brzydkie słowa i denerwuje pielęgniarki. I być może też dlatego kiedy mały Gottfried opowiada mu o swojej małej ucieczce i żartuje, że dziadek też powinien uciec - duży Gottfried zapala się do tego planu. Wkrótce wszystko jest postanowione. Dziadek z wnukiem uciekną ze szpitala w następną sobotę!
Mały Gottfried ma sporo pracy z przygotowaniem tej ucieczki, dlatego prosi o pomoc pracującego w pobliskiej piekarni Adama. To Adam zadzwoni do szpitala i udając tatę małego Gottfrieda powiadomi lekarzy, że zabiera dużego Gottfrieda do siebie na cały weekend. Następnie zabierze małego Gottfrieda (który naopowiadał rodzicom, że w weekend wyjeżdża na zgrupowanie piłkarskie z noclegiem) i razem z nim pojadą odebrać dziadka ze szpitala. Następnie zawiezie małego i dużego Gottfrieda na przystań promową, skąd prom zabierze uciekinierów na wyspę na której dziadek i babcia mieszkali aż do śmierci babci. Będzie na nich czekał w tym samym miejscu w niedzielę, żeby odwieźć dziadka do szpitala a małego Gottfrieda do domu.
Jakimś cudem ten karkołomny plan udaje się zrealizować! Mały i duży Gottfried spędzają noc na wyspie. A dziadek, choć bardzo zmęczony, wydaje się znacznie spokojniejszy. Już nie przeklina tak dużo jak zwykle…
Ta zmiana w zachowaniu wiąże się z dwoma rzeczami, które dziadek zabrał z domu na wyspie. Jedna to zdjęcie babci, druga to słoik zrobionego przez nią dżemu borówkowego. Mały Gottfried wie, że cała złość dziadka brała się z tęsknoty za babcią, a teraz złości jest coraz mniej, bo dziadek czuje, że niedługo umrze i ma nadzieję, że spotka się z babcią w niebie. To jest z jednej strony smutna wiadomość, a z drugiej - skoro dziadek tak bardzo pragnie tego spotkania, mały Gottfried postanawia mu pomóc nauczyć się ładnie mówić…
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak skończy się ta historia, czy dziadek w końcu pozna naprawdę ładne słowa (np. takie jak bergamotka), czy tata się z nim pogodzi i w ogóle jak tata zareaguje, gdy mały Gottfried zdecyduje się powiedzieć mu prawdę o ucieczce na wyspę - koniecznie przeczytajcie „Uciekinierów”. A jeśli książka się wam spodoba, sięgnijcie po inne, których autorem jest Ulf Stark, a które znajdziecie na bibliotecznych półkach.
Do zobaczenia w bibliotece!