Świat bez zbrodni byłby idealny, ale świat bez powieści kryminalnych byłby nudny… Zwłaszcza bez tych pisanych przez Roberta Małeckiego, z którym czytelnicy spotkali się w Krośnieńskiej Bibliotece Publicznej 17 listopada 2021 r.
Robert Małecki, z wykształcenia politolog, filozof i dziennikarz, w 2016 r. zadebiutował jako pisarz powieścią „Najgorsze dopiero nadejdzie”. Kontynuację losów jej bohatera - dziennikarza Marka Benera czytelnicy znaleźli w powieściach „Porzuć swój strach” (2017) i „Koszmary zasną ostatnie” (2018). Wielką popularność przyniósł Małeckiemu kolejny cykl powieściowy - z komisarzem Bernardem Grossem, w skład którego wchodzą „Skaza” (2018), „Wada” (2019) i „Zadra” (2020). Robert Małecki jest również autorem „Żałobnicy” (2020), „Zmory” (2021) i najnowszego, wydanego we wrześniu „Najsłabszego ogniwa”. Oprócz czytelników doceniają Roberta Małeckiego również jurorzy konkursów literackich – jest laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru i nagrody Kryminalnej Piły.
Na spotkaniu w Krośnie, które prowadziła dr Zofia Bartecka-Prorok, Robert Małecki opowiedział o drodze, jaką przeszedł od pracownika Toruńskich Wodociągów do jednego z najbardziej poczytnych współczesnych polskich autorów. Oczywiście nie byłby pisarzem, gdyby nie był czytelnikiem. „Nie ma pisania bez czytania”, podkreślał. Zafascynowany „Najczarniejszym strachem” Cobena napisał w 2009 r. swój pierwszy kryminał, który… do dziś nie został wydany, ponieważ sam autor ocenił go jaką bardzo złą książkę. Ten falstart nie przeszkodził mu w dążeniu do realizacji marzenia o byciu pisarzem. Uczył się od najlepszych – m.in. Mariusza Czubaja, Marcina Świetlickiego, Marty Mizuro, Katarzyny Bondy na warsztatach literackich w ramach wrocławskiego Międzynarodowego Festiwalu Kryminału i w Maszynie do Pisania.
To tam wykształcił charakterystyczne cechy swojego stylu – dbanie o wiarygodność opisów, np. policyjnych procedur, drobiazgowość w budowaniu tła i szukanie odcieni szarości między dobrym a złym. „Nie mam w sobie chęci do pouczania”, mówił Małecki. I dodawał, że w jego kryminałach „trup jest tylko pretekstem do opowieści o naszym współczesnym świecie. Bardziej mnie interesują sprawy żywych”.
Nie tylko zresztą jego ale i jego czytelników, którzy swoją uwagę dzielą pomiędzy szczegóły prowadzonych śledztw a życie prywatne uwikłanych w nie bohaterów. Bo to właśnie bohaterowie są w powieściach Roberta Małeckiego najważniejsi. „To bohater dźwiga historię”, wyjaśniał autor, tłumacząc, że lepiej napisać kiepską historię z charyzmatycznym bohaterem, niż wciągającą opowieść z bohaterem nijakim. Na szczęście każdy, kto czytał o komisarzu Bernardzie Grossie, wie, że „nijaki bohater” Małeckiemu nie grozi. Autor konstruował Grossa wzorując się na kryminałach skandynawskich i typie bohatera powieści policyjnej, ale ani Gross, ani Bener, ani inni bohaterowie i bohaterki powieści Małeckiego nie byłyby tak perfekcyjnie i wiarygodnie zbudowane, gdyby nie ogromny talent autora do empatycznej obserwacji. To ona jest sekretem konstruowania postaci, których czytelnicy uwielbiają. Dali to zresztą odczuć Robertowi Małeckiemu, pytając z lekkim wyrzutem, dlaczego nie lubi swoich bohaterów, zsyłając na nich na kartach powieści ogrom nieszczęść. „Lubię swoich bohaterów, ale nie lubią, żeby mieli łatwo w życiu”, odpowiadał ze śmiechem Małecki.
Opowiadał również o tym, co czyta, dlaczego fascynuje go entomoskopia i tzw. „trupie farmy”, jaka jest jego odpowiedź na odwieczne pytanie „czy istnieje zbrodnia idealna?”, jak znosi krytykę…
Zdradził, że czasami najbliżsi martwią się „co ludzie powiedzą?” gdy ukaże się kolejna książka. Ale wszyscy uczestnicy spotkania z Robertem Małeckim w KBP wiedzą, że te zmartwienia są kompletnie nieuzasadnione.
Spotkanie odbyło się w ramach realizowanego przez KBP projektu „W sieci tajemnic… i książek” z Programu Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu „Partnerstwo dla książki”.