Hej, hej. Posłuchajcie historii o dziewczynce, która miała być chłopcem. I miała malować obrazy, albo chociaż pisać książki. W ogóle miała być taka, jak chcieli mama, tata i rodzinna tradycja. Problem polegał na tym, że ta dziewczynka miała zupełnie inne plany. Jeśli jesteście ciekawi, czy posłuchała rodziców czy poszła za głosem serca, to koniecznie przeczytajcie książkę, którą Wam bardzo polecam! Książka ta ukazała się w serii „Oni zmienili świat…” wydawnictwa Czarna Owca (do sięgnięcia po inne tytuły z serii również gorąco zachęcam), napisała ją Agnieszka Ludwig-Słomczyńska a zilustrował Marcin Bruchnalski. A jej tytuł to „Simona Kossak. Mieszkanka dzikiej puszczy”.
Agnieszka Ludwig-Słomczyńska
Simona Kossak. Mieszkanka dzikiej puszczy
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa, 2021
Książkę możecie wypożyczyć w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)
Był koniec maja 1943 roku. W Europie szalała II wojna światowa a w Krakowie, w małym dworku stojącym w wielkim ogrodzie rodziło się dziecko. Tata dziecka, pan Jurek, miał już dwie córki - Marysię i Glorię i marzył o tym, że teraz urodzi mu się synek. Pewnie w sekrecie miał już wybrane dla niego imię i wyobrażał sobie, jak będzie chłopca uczył jazdy na rowerze i malowania. Bo pan Jurek był malarzem, zupełnie tak jak jego tato Wojtek i dziadek Juliusz. Więc z góry zakładał, że jego syn też zostanie malarzem i będzie malował konie albo sceny batalistyczne (czyli obrazy bitew).
A tu niespodzianka!
Zamiast pierwszego syna urodziła się panu Jurkowi trzecia córka! Zdenerwował się bardzo (tak bardzo, że ze złości strzelił do wizerunku Matki Boskiej!) i zupełnie stracił zainteresowanie dziewczynką. Niestety, jej mama, pani Ela, również nie bardzo przejmowała się najmłodszą córką. I tak Simona (bo takie dziwne imię dali jej rodzice) rosła wychowywana przez nianię, nauczycielkę i kucharkę…
Małej Simonie na pewno było bardzo smutno. Dlatego kiedy tylko mogła wymykała się z domu, w którym miała poczucie, że wszystkim przeszkadza, i buszowała w ogrodzie. Tam nikt jej nie oceniał. Tam była ważna, zwłaszcza dla małych ptaków, które czasem wypadały z gniazd i potrzebowały jej pomocy.
Gdy Simona dorosła, podjęła jeszcze jedną próbę przypodobania się rodzicom. Zapisała się na studia na kierunku filologia polska. Może gdyby potrafiła pisać wiersze jak jej ciotka - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (siostra pana Jurka), to wreszcie rodzina by ją zaakceptowała? Ale z wierszami Simonie nie było po drodze a studia śmiertelnie ją nudziły. Dlatego dziewczyna postanowiła rzucić polonistykę i zapisała się na wydział biologiczny. Teraz wreszcie robiła to, co lubi i gwizdała na to, co o tym sądzą mama, tato, siostry, sąsiedzi…
Podczas studiów Simona kilkakrotnie wyjeżdżała w Bieszczady. I gdy tak wędrowała po „naszych” górach, marzyła o tym, by po skończeniu nauki móc pracować jako przyrodnik. I jak się już pewnie domyślacie - dopięła swego. Niestety, nie udało jej się znaleźć pracy w Bieszczadach, ale pojawiła się posada biologa w Puszczy Białowieskiej i Simona oczywiście ją przyjęła. Trafiła do leśniczówki zwanej Dziedzinką i była wprost zachwycona, że wreszcie spełnia się jej marzenie o życiu na łonie natury. Choć trzeba zaznaczyć, że mieszkała w warunkach, które dla wielu z nas byłyby nie do przyjęcia - w leśniczówce nie było prądu (wyobraźcie sobie wieczory spędzane przy świetle świec, bez radia, telewizora, telefonu!) ani wody! A do pracy w instytucie Simona musiała jeździć na rowerze albo chodzić na nogach, a w zimie na nartach biegówkach, po prostu droga dojazdowa do i z leśniczówki była w opłakanym stanie i albo grzęzła w błocku albo w zaspach. Ale dziewczyna nie narzekała.
A już na pewno nie na samotność. Bo choć od ludzi była odizolowana (we wsi niespecjalnie ją lubili i nazywali nawet czasem czarownicą), to spędzała czas w swoim ulubionym towarzystwie, w którym nikt jej nie oceniał, nikt nie narzucał swojego zdania, wszyscy ją akceptowali i lubili taką jaka była.
Jakie to było towarzystwo? Agatka, Żabka, Korasek… czyli odpowiednio żbik, dzik i kruk, a także wiele innych zwierzaków, które Simona kochała całym sercem!
Kochani, w momencie kiedy Simona zamieszkała w Puszczy Białowieskiej zaczęło się jej wymarzone życie - i choć czasami na pewno było bardzo trudne, jestem prawie pewna, że nigdy nie żałowała podjętej decyzji.
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak mieszkało się z dzikiem i krukiem i jak potoczyły się dalsze losy Simony Kossak - koniecznie sięgnijcie po książkę o jej życiu. Znajdziecie w niej również wiele ciekawostek o przyrodzie i Puszczy Białowieskiej. A przede wszystkim o tym, że zawsze warto podążać za głosem serca i być w zgodzie ze sobą!