Bój się, złość się, śmiej się!
Nie bój się! Nie płacz! Nie przesadzaj! Nie złość się! Nie krzycz! Nie śmiej się! Nie przynoś mi wstydu! i tak dalej, i tak dalej… Pewnie wszyscy to znacie, tak czasem mówią do dzieci dorośli. A czasem nawet dorośli mówią tak do innych dorosłych. I gdyby ich zapytać, dlaczego tak robią, pewnie odpowiedzieliby, że z troski, że się interesują i martwią. I może to nawet prawda, ale przecież od czyjegoś mówienia nie miną ani strach ani wstyd ani smutek ani nieśmiałość…
Czy to znaczy, że coś z nami jest nie tak, skoro ktoś mówi np. „nie płacz” a my mimo to nie umiemy powstrzymać łez? Albo gdy złościmy się np. na brata albo kolegę ze szkoły, choć mama czy pani nauczycielka mówią, że nie wolno się gniewać? Jak to jest z tymi naszymi emocjami - są dobre czy złe?
Poznajcie dwunastu waszych rówieśników, którzy również zadają sobie te pytania. Są oni bohaterami opowiadań napisanych przez znanych autorów literatury dla dzieci i młodzieży, zebranych w książce pt.: „12 ważnych emocji. Polscy autorzy o tym, co czujemy”.
12 ważnych emocji. Polscy autorzy o tym, co czujemy
Wydawnictwo Centrum Edukacji Dziecięcej
Poznań, 2020
Książkę możecie wypożyczyć w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)
Już grudzień. Zaraz święta. A przed Bożym Narodzeniem (i po też) - akademie szkolne, jasełka, wierszyki i piosenki śpiewane przed pełną widownią. Jednym występy publiczne przychodzą bez trudu, innych niestety zjada trema… Dokładnie tak, jak Polę, bohaterkę opowiadania Marii Szarf pt. „Wstyd, czyli sposób na potwora”. Pola, młodsza siostra Oli, ma wystąpić w szkolnym przedstawieniu w roli leśnej wróżki. To bardzo pracowita i solidna dziewczynka, dlatego już po kilku dniach zna na pamięć swój tekst:
„Jestem mała leśna wróżka,
kapelusik mam z kwiatuszka…”
Ale kiedy ma go wygłosić na próbie przed całą klasą nagle zupełnie zapomina, co ma powiedzieć. Ktoś z koleżanek i kolegów zaczyna chichotać, ktoś się krzywi a Pola obiecuje sobie, że już nigdy przenigdy nie wystąpi w żadnym przedstawieniu. Po prostu nie da rady, za bardzo się wstydzi. Co robić? Na szczęście Ola wpada na pomysł, żeby zadzwonić do mamy, która jest w delegacji. A mama wcale nie mówi Poli, żeby przestała się wstydzić występować (przecież takie gadanie w niczym nie pomaga), tylko tłumaczy jej, że trema to zupełnie normalne odczucie i radzi jej spróbować sprytnego sposobu na tremę. Jakiego? Przeczytajcie sami!
Bohater innego z zamieszczonych w książce opowiadań, napisanego przez Renatę Piątkowską, Franek jedzie na kilka wakacyjnych dni do ukochanej babci. Babcia mieszka na wsi w drewnianym domu z werandą, ma jednookiego czarnego kota i robi najpyszniejszy kompot porzeczkowy. No i najważniejsze, za babcinym sadem leży jezioro. I właśnie tego jeziora Franek nie cierpi, bo boi się wchodzić do wody, wyobraża sobie, że pod jej powierzchnią żyją dziwne stwory, okropne ryby a może nawet węże, gotowe zaatakować gdy tylko zanurzy się w jeziorze nogę. Ale gdy babcia prosi, by Franek zaczerpnął wody do podlania kwitnących na werandzie kwiatów, chłopiec nie ma wyjścia - musi wejść do jeziora po kolana. I wtedy zauważa, jak z wody spoglądają na niego żółte, nieruchome oczy… Potwór! Franek boi się tak bardzo, że rzuca bańkę z wodą i wieje gdzie oczy poniosą. I z tego strachu nawet sika w spodnie. Gdy babcia widzi, co się stało, nie krzyczy ani się nie śmieje, ani nie mówi, że Franek niepotrzebnie się boi. Ale jednocześnie nie pozwala, żeby strach tak zdominował Franka, że chłopiec już nigdy nie wróci nad jezioro. Przecież trzeba przynieść do domu porzuconą tam bańkę na wodę. Czy Franek znajdzie sposób na swój strach przed potworem z jeziora? Tego dowiecie się z opowiadania „Strach, czyli jezioro mruga żółtym okiem”.
I jest jeszcze Dyzio, „napisany” przez Agnieszkę Frączek, którego koniecznie chcę wam przedstawić. Bo Dyzio musi radzić sobie z najtrudniejszą w całej książce emocją - złością. I robi to w sposób, który wszyscy znamy: trzaska drzwiami, mamrocze pod nosem przekleństwa, tupie nogą, krzyczy na swoich czworonożnych przyjaciół - kota Burka i psa Mruczka. Krótko mówiąc, szuka sposobów wyładowania tej burzy, którą ma w środku. Wtedy do jego pokoju wchodzi mama i jak chyba wszystkie mamy świata nie jest zadowolona ani z trzaskania drzwiami, ani z tupania nogą ani z krzyków Dyzia. Ale nie mówi synowi, żeby przestał się złościć. I gdy to sam skruszony Dyzio przeprasza ją, że się złościł, mama tłumaczy: „Dyziu, ale ty masz prawo czuć złość.” i dodaje: „To nie jest miłe uczucie, wiem. Ale ono bywa potrzebne. Jednego tylko nie wolno nam - nikomu, ani tobie, ani mnie - w złości robić.” Wiecie czego? Nie wolno krzywdzić innych! I gdy Dyzio już się cieszy, bo przecież nikogo nie skrzywdził, okazuje się, że to wcale nie jest takie proste. Jeśli chcecie dowiedzieć się, co tak rozzłościło Dyzia i jak można „bezpiecznie” wyrażać złość, przeczytajcie opowiadanie „Złość, czyli trzask!”.
Ale nie myślcie, że książka „12 ważnych emocji” jest tylko o bardzo trudnych emocjach. O nie! jest i o radości i o dumie i o zadowoleniu, zresztą sprawdźcie spis treści:
- Anna Sójka napisała opowiadanie „Duma, czyli jak wygrać przegraną sprawę”
- Maria Szarf - „Wstyd, czyli sposób na potwora”
- Maria Ewa Letki - „Zazdrość, czyli wieści z sali poziomki”
- Eliza Piotrowska - „Radość, czyli wystarczy poluzować krawat”
- Renata Piątkowska - „Strach, czyli jezioro mruga żółtym okiem”
- Roksana Jędrzejewska-Wróbel „Bezradność, czyli powiedz komuś”
- Liliana Fabisińska - „Zadowolenie, czyli Panna Foch i gwiazdka z nieba”
- Beata Ostrowicka - „Zaskoczenie, czyli jak to z talizmanem szczęścia było”
- Anna Onichimowska - „Smutek, czyli czasem nie jest łatwo”
- Joanna Krzyżanek - „Tęsknota, czyli Pan Sznurówka i piąta b”
- Anna Czerwińska-Rydel - „Współczucie, czyli najlepsze drożdżówki”
- Agnieszka Frączek - „Złość, czyli trzask!”
Moi drodzy, jestem pewna, że wszystkie opowiadania nie tylko wam się spodobają, ale i doradzą, jak przyjmować niektóre emocje, które odczuwamy - jak radzić sobie z tymi, których nie zawsze chcemy i jak przyciągać te dobre! Czasem, jak w opowiadaniu Elizy Piotrowskiej pt. „Radość…” wystarczy poluzować krawat (a gdy nie nosi się krawata - wystarczy ubrać na nogi papucie w kształcie zwierząt, dokładnie tak jak pan Gerard).
Życzę wam cudownej lektury i mnóstwa dobrych emocji - na Boże Narodzenie i na inne, zwykłe dni również!