Czy dyplomata to ktoś, kto pracuje w ambasadzie? Oczywiście tak. Ale nie tylko. Tak samo jak etykieta to nie tylko określenie nalepki na przykład na słoiku z dżemem truskawkowym, ale i zbiór zasad dobrego wychowania.
Żeby więc być dyplomatą wcale nie trzeba dorosnąć i znaleźć pracę w polskiej ambasadzie w Szwecji (albo jakimkolwiek innym kraju), ale wystarczy przestrzegać zasad etykiety. I o tym właśnie jest książką, którą gorąco wam polecam do przeczytania w lutym! Napisał ją dziennikarz Łukasz Walewski razem ze swoją córką Marysią, która jest w waszym wieku!
Łukasz Walewski, Marysia Walewska
Mali dyplomaci czyli jak zasady pomagają zrozumieć świat
Wydawnictwo SQN
Kraków, 2020
Książkę możecie wypożyczyć w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)
No dobrze, może zacznijmy od wyjaśnienia co dżem truskawkowy ma wspólnego z dobrym wychowaniem… Wszystko zaczęło się we Francji za panowania króla Ludwika XIV. Otóż wprowadził on zasady, jakie miały obowiązywać wszystkich na jego dworze (być może nie lubił, gdy goście zachowywali się nieodpowiednio, np. odbijało im się głośno w czasie obiadu ). A żeby nikt sobie niczego nie zapomniał, kazał pospisywać te zasady na karteczkach, które dostawał każdy uczestnik dworskich uroczystości i właśnie te karteczki nazywały się w języku francuskim „etiquette”. No i wszystko jasne!
Ludwik XIV żył w siedemnastym wieku, ale zasady dobrego zachowania obowiązują wszystkich po dziś dzień. I nie zmienia tego nawet fakt, że czasy się zmieniły.
W siedemnastowiecznej Francji nie było na przykład telefonów. Dzisiaj są. Ale używając ich trzeba przestrzegać pewnych reguł. Na przykład nie wolno bez pytania brać cudzego telefonu, nawet gdy jest on własnością mamy albo taty (czyli tak jakby naszą, bo w końcu to nasza mama albo nasz tato), a gdy już ten telefon wpadnie w nasze ręce - nie wolno ściągać na niego gier ani żadnych aplikacji. Nie powinno się też grać w gry w czasie, gdy ktoś z nami rozmawia. W ogóle podczas rozmowy należy się skupić na rozmowie! I to też jest, moi kochani, etykieta!
Oczywiście, dobre wychowanie to jak najczęstsze używanie słów „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”, mówienie „dzień dobry” i „do widzenia”. I o tym również przeczytacie w książce „Mali dyplomaci”. Ale są to sprawy tak oczywiste, że wprost szkoda o nich mówić.
Warto natomiast zastanowić się nad tym, jak się zachować, gdy dostaniemy od kogoś prezent, który w ogóle nam się nie podoba. Przy okazji tego tematu tato opowiada Marysi, jak raz prezydent Francji (tak, znowu ta Francja!) - Francois Hollande (czytajcie: Fransuła Olałnd) podczas wizyty w Mali, kraju w Afryce, dostał… wielbłąda! Pewnie uważacie, że to fajny prezent… Cóż, na pewno oryginalny. Ale zastanówcie się, jak prezydent miałby przetransportować tego wielbłąda z Mali do Francji, no i gdzie miałby go trzymać. Ale oczywiście grzecznie podziękował i nawet żartował, że będzie na tym wielbłądzie jeździł po Paryżu.
A czy wpadło wam do głowy (mam nadzieję, że tak), że dobre wychowanie to również wykonywanie swoich obowiązków nawet wtedy, gdy zupełnie nam się nie chce… Tak, mówię tu o sprzątaniu swojego pokoju albo pomocy przy zmywaniu naczyń po obiedzie! To również słuchanie poleceń rodziców.
Dobre wychowanie to wzajemny szacunek, który przejawia się na przykład tym, że w rozmowie pozwalamy innym dojść do głosu i wysłuchujemy ich bez przerywania, nawet wtedy, gdy nie zgadzamy się z ich zdaniem.
Ale w książce „Mali dyplomaci” przeczytacie również o zasadach zachowania się przy stole, czy o dobrze właściwego do okazji stroju. I oprócz rozmów taty i Marysi, opisu codziennych rodzinnych sytuacji, które te rozmowy o etykiecie prowokują, natraficie w książce również na mnóstwo ciekawostek historycznych. Jak na przykład o tym, że strój balowy pań w carskiej Rosji komunikował innym czy mają męża czy nie. Panny we włosy wplatały kwiaty, a mężatki zakładały diademy. Natomiast damy dworu przypinały do fryzur diamentowe herby albo (uwaga, uwaga!) portrety monarchy! Wyobrażacie to sobie?
Ale chyba najważniejszą rzeczą, o jakiej opowiada książka Łukasza Walewskiego jest ta, że przestrzeganie pewnych reguł i zasad, nieważne czy w klasie szkolnej, czy na obiedzie u babci czy w teatrze, czy gdziekolwiek, to oznaka, że szanujemy innych ludzi, którzy się tam z nami znajdują. Bo prawdziwy dyplomata - bez względu na to ile ma lat - szanuje innych! I o tym właśnie jest ta książka.
Każdy jej rozdział kończy się jakimś zadaniem dla was, za które możecie zbierać punkty, więc oprócz wyśmienitej lektury czeka na was również sporo zabawy!
Myślę, że już nie muszę was więcej przekonywać do sięgnięcia po „Małych dyplomatów”. Przecież świetne książki nie potrzebują reklamy! Życzę wam przyjemnej lektury!